czwartek, 27 marca 2014

ATELIER ANDRE Kreatywne Fryzjerstwo

Po tym jak zamieszkałam w Gdańsku musiałam znaleźć na nowo miejsca usługowe, do których mogłabym chodzić. Kosmetyczka, fryzjer, weterynarz, restauracje, itp. Trochę obawiałam się tego, że dzielnica, w której mieszkam z racji bycia tzw "sypialnią Gdańska" będzie miała mało do zaoferowania i że będę musiała tłuc się godzinę autobusem+tramwajem do innych miejsc.
Nic bardziej mylnego! 
Wszystko jest w zasięgu ręki, co umożliwia mi spędzanie dużej ilości czasu w zaciszu a nie zatłoczonym centrum miasta.

Po raz drugi wybrałam się do fryzjera do ATELIER ANDRE Kreatywne Fryzjerstwo. Co mnie przekonało, żeby tam pójść? Pewnie to, że mają salon w dogodnym położeniu, blisko przystanku -a to dla mnie istotne,bo poruszam się komunikacją miejską. Blisko bankomat - co też ułatwia sprawę, bo często zapominam o posiadaniu gotówki w portfelu. 
Przy każdej wizycie moimi włosami zajmowała się inna kobieta. Jednakże obydwie bardzo przypadły mi do gustu; nie nękały mnie usilnym zagadywaniem - nie jestem osobą wylewną w kontakcie z osobami mi nieznanymi, tym bardziej u fryzjera wolę patrzeć jak ktoś mnie obcina, niż rozmawiać. Za każdym razem miałam mytą głowę fajnymi kosmetykami, po których moje włosy wyglądały ślicznie <3 
Byłam poczęstowana owocową herbatką i ciasteczkiem. Dało się tam zrelaksować, poważnie. Może dlatego,że zawsze wybierałam sobotę, kiedy ruch zazwyczaj jest mniejszy.

Wszystko na plus, nawet łazienka - czysta, papier do wycierania rąk, ładnie pachnąca z uzupełnionym wkładem pianki do mycia rąk. Zwracam na pomieszczenie toalety dużą uwagę, bo wychodzę z założenia, że po tym można poznać, jak naprawdę dba się o lokal. 

Co na minus? 
Nie wiem czy to może być zaliczone do minusów, bo nie wiem właściwie jakie są ceny u innych fryzjerów w Gdańsku.
Za pierwszą wizytę (mam włosy do połowy pleców): mycie głowy + obcinanie + układanie włosów, zapłaciłam 90 zł. Za drugą: mycie głowy + obcinanie końcówek zapłaciłam 70zł.



ul. Świętokrzyska 58



Pozdrawiam,
Eule

czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty czwartek w Gdańsku

W miarę jak zbliżał się dzisiejszy nie miałam już wątpliwości gdzie zaopatrzę się w pączki. Gdy pojawiło się ogłoszenie, że Avocado - lokal wegański oferuje pączki na zmówienie - od razu wysłałam do nich maila.



To, że ekipa z Avocado genialnie gotuje przekonałam się kilka lat temu, kiedy działali przede wszystkim jako catering. Miałam okazję posmakować ich jedzenia na koncertach w Gdyni - choć minęło już sporo lat od tamtych czasów, nazwa pozostała w głowie i bez trudu poznałam dziewczynę, która to wszystko rozkręcała.

Posmakować ich dań po latach, to jak cudowne przeniesienie się do lat, gdy miało się 17 lat, jeździło się przez całą Polskę,żeby zobaczyć występ jednego ulubionego artysty, spanie na plaży, bawienie się do wschodu słońca...

Wracając do pączków - wybrałam trzy rodzaje, niestety jednego z lepszych nie znajdziecie na zdjęciach, bo już go zjadłam (dłużej nie mogłam wytrzymać, tak byłam ciekawa jego smaku).
Jeśli chodzi o ocenę pączków - są MEGA. Poważnie. Nie są tłuste, daję uczucie sytości, są w środku... jakby to powiedziała moja mama - gęste. Jednym słowem polecam i namawiam do skosztowania.



Cena jednego pączka jest droższa od pączków, które można kupić w innych miejscach, ale pączki z Avocado są warte swojej ceny!


Eule

sobota, 22 lutego 2014

Uniwersytet Gdański

Dziś kilka słów o tej uczelni i jak ją widzę biorąc pod uwagę moje doświadczenia z poprzednią uczelnią... 

To jest tak: wygląda na prawdę świetnie - budynki odnawiane, stawiane nowe, kolosalne, przestrzenne, nowoczesne... Podczas mojej pierwszej wizyty patrzyłam na to wszystko przerażonymi oczami i myśląc, że pogubię się na 100% przy mojej słabej orientacji w terenie. Łaziłam, patrzyłam, rejestrowałam gdzie są tabliczki z informacjami. 

Co mnie najbardziej urzekło?
- dobrze przygotowane oznaczenia: gdzie znajduje się jaka sala, wszystko podpisane - elegancko.
- czysto: mimo że po korytarzach chodzi tysiące osób, to tego nie widać
- w miarę dobrze przygotowane wszystkie sale: biorę tu pod uwagę rzutniki, tablice do pisania markerem
- wygodne krzesełka
- ułożenie ławek: przynajmniej w tych salach, w których miałam zajęcia. Ustawione po kwadracie dają możliwość obserwowania wszystkich i prowadzenie dyskusji nie wychylając się przez kolegę, żeby móc utrzymać kontakt wzrokowy z drugą osobą
- ciepło (!). Choć budynek jest ogromny, to nie ma opcji marznięcia na zajęciach. Dlatego pierwszy raz po tylu latach studiowania mogę spokojnie zostawiać kurtkę w szatni

To jeśli chodzi o takie techniczne sprawy. A co do merytorycznych...
- wykładowcy dobrze przygotowani, którzy są przede wszystkim praktykami (super!)
- dużo się od nas wymaga (co niestety rzutuje na mniejszą ilość czasu poświęcanego na pracę)

Jestem zadowolona! Choć organizacja jest do całkowitej poprawki, to jednak ludzie z roku plus pracownicy naukowi sprawiają, że chce mi się tam chodzić.

Co do aktywizacji studentów - jest organizowanych milion spotkań, warsztatów, konferencji, dyskusji - cuda. Fajnie, bo na mojej poprzedniej uczelni jednak było tego mniej, a jeśli już było, to najczęściej dotyczyło religii, co mnie osobiście nie bardzo kręci. 

Dlatego wczoraj skorzystałam z chwili wolnego czasu i wybrałam się na spotkanie organizowane przez Klub Wymiany Myśli Politycznej CONVERTUM. Spotkanie przebiegło pod tytułem: perspektyw młodego pokolenia - czyli nas. Merytoryczna dyskusji, dobrze przygotowani prelegenci, pełna sala - czego chcieć więcej?

Do uczestniczenia przekonał mnie Bosak :D


pozdrawiam,
Eule

sobota, 18 stycznia 2014

Rower miejski Romet Classic 1200 D 2012

Od jakiegoś czasu myślimy nad kupnem rowerów. Mieszkamy w okolicy pełnej lasów, łąk i szkoda marnować tak pięknej okolicy na leniwe spacerowanie czy świński truchcik. Biłam się z myślami, bo nie byłam pewna czy to odpowiedni moment: czy będzie chciało mi się jeździć, czy zostaniemy w tym mieszkaniu dłuższy czas, czy wyrobię się z kasą (typowe studenckie rozmyślanie).

Tyle modeli, których praktycznie nie jestem w stanie odróżnić od siebie, więc... poszukiwanie roweru odkładałam jak tylko mogłam, bo wiedziałam, że będzie to męczarnia. Byłam o tym przekonana. Ale nic z tego!

Dziś poszliśmy w celach towarzyskich do sklepu rowerowego. Mieliśmy popatrzeć, pooglądać, zobaczyć co teraz jest dostępne. Tam zobaczyliśmy mega duuużo sprzętu. Ostatecznie spodobały mi rowery miejskie - zdecydowanie podbiły moje serce. Z resztą, jeśli chcecie zobaczyć co mają, to zajrzyjcie TU. Przez całe popołudnie zastanawiałam się: co wybrać? co wybrać? To jest też w sumie najlepsza pora na kupno roweru, bo są o wiele tańsze niż w sezonie, a to dobry sposób, żeby sobie zaoszczędzić - wiadomo. 

I jak z nieba spadła mi oferta (podesłana przez znajomego):


To była miłość od pierwszego wrażenia! Po obejrzeniu nagrania i testu pewnej dziewczyny, nabrałam pewności: CHCĘ GO!

Zamówienie złożone i już nie mogę się go doczekać :) 

Ach... No i jeszcze ten śnieg... Ale jakoś wytrzymam :)


Eule

sobota, 11 stycznia 2014

Konkurs na najsympatyczniejszego zwierzaka pomorza 2014

Hej!

Ostatnie dni mijają mi szybko i głównie czas poświęcam nauce. Jednak! Żeby nie zwariować - bo ileż można siedzieć i pisać prace zaliczeniowe, robić bazy danych czy testy statystyczne... Dlatego zaczęłam odkrywać Internet pod kątem nowych rozrywek i absorbujących rzeczy.

A więc! Nawiązując może najpierw do sprawy związanej bezpośrednio z regionem mojego nowego zamieszkania (to będzie już pół roku... Ale ten czas szybko płynie!). Zobaczyłam, że Radio Gdańsk organizuje konkurs na Najsympatyczniejszego zwierzaka na Pomorzu. Pomyślałam sobie: nigdy nie brałam w takim konkursie udziału, z prostej przyczyny - nie miałam zwierzaka :) Ale teraz jak mam, to korzystam. 




Jeżeli mielibyście chwile czasu na zagłosowanie - każdy może oddać jeden głos, to serdecznie zapraszam! :)






Pozdrawiam,
Eule

czwartek, 9 stycznia 2014

Jarmak Bożonarodzeniowy

Dawno mnie tu nie było! Ale święta, dni leniuchowania w przerwie świątecznej, a potem szybkie pisanie prac zaliczeniowych do szkoły... Tak, to nie był dobry czas na pisanie postów. Jednakże uporałam się z częścią naglących spraw i postanowiłam napisać o tym, co było chwilę przed świętami.


Otóż stwierdziliśmy, że "jak nie teraz to nigdy, albo dopiero w przyszłym roku" i wybraliśmy się w ostatniej chwili przed wyjazdem do domu na jarmark bożonarodzeniowy w Gdańsku. Myślałam, że znajdę tam prezent dla mojego Dziadka. Szukałam fikuśnych skarpet ze świątecznym motywem i regionalnych nalewek.

Z daleko budki wyglądały całkiem zachęcająco, szczególnie wieczorem, gdy widać było światełka. Jednak - im bliżej, tym gorzej. Nie znalazłam nic ciekawego, a sami sprzedawcy wydawali się mega znudzeni swoją pracą i czekali tylko na to, by wrócić do domu.

A Wy coś znaleźliście?




Karuzela najbardziej mnie w tym wszystkim urzekła, ale nie zdecydowałam się na wskoczenie na konika :)

I co jak co, ale stare miasto nigdy mnie nie zawodzi!



I....




Pozdrawiam,
Eule.

środa, 18 grudnia 2013

Śniadanie!

Im więcej mam lat, tym bardziej zwracam uwagę na istotność śniadania. Wy też tak macie?
Teraz bez śniadania ani rusz!



Z czasem śniadanie stało się moją małą obsesją i czasami - jeśli nie zapomniałam - robiłam mu zdjęcie :) Jestem wegetarianką, więc muszę starać się, by urozmaicać moją dietę różnymi składnikami. Dlatego właśnie, dieta bezmięsna spowodowała, że moje śniadanka stały się bardziej kolorowe. Bo mają nie tylko smakować, ale też cieszyć moje oko!


1.


Zakochałam się w tej prostej sałatce i bardzo często ją robię. Na zdjęciu nie wygląda może apetycznie,ale jest pycha!

A skład jest bardzo prosty:
-makaron muszelki
-kukurydza
-ogórki kiszone
-papryka
-oregano
-sól, pieprz
-odrobina oliwy


2.




Na powyższych zdjęciach kolejna moja ulubiona sałatka, którą również bardzo często robię :)
I również jest szybka do przygotowania. 

Skład:
-podgotowany brokuł
-groszek zielony
-ser feta pokrojony w kostkę
-majonez
-sól, pieprz
-bazylia

Parówka - żeby nie było wątpliwości - sojowa :) Dla osób, które jedzą mięso może smakować jak "papier" - jak to mówią moi znajomi, których uraczyłam parówkami sojowymi kiedyś... 


 3.


To moje dzisiejsze śniadanie. Sałatka ta sama, którą zaprezentowałam jaką pierwszą w tym poście. Tym razem bez tostów! 

Naleśniki z Nutellą :)

Śniadanie to nie musi być kanapka z żółtym serem i keczupem.



Pozdrawiam, miłego dnia!

Eule